Listopad. Minął pierwszy tydzień, a miesiąc już jest tak okropnie, absurdalnie wręcz dosłowny. Wszystkie drzewa znajdujące się w zasięgu mojego zaspanego wzroku są łyse, łyse jak kolano. Drapieżne gałęzie odbijają się wieczorami na moich ścianach, powodując tylko jeszcze mocniejsze naciąganie koca na głowę. Też uważacie, że jeśli Wy nie widzicie potworów w ciemności, to one nie widzą Was? Ja do dzisiaj w to wierzę.
Ale! Nie o potworach tu mowa. Ostatnio wróciłam do mojego przepisu na ciastka owsiane. Te, które robię specjalnie dla Mamy (cześć, Mamo!), bo ona nie wyobraża sobie porannej kawy w pracy bez ciastek, a jeśli coś jest owsiane, to jest dietetyczne i można.
Więc wzięłam się znów za te ciastka… ale trochę inaczej.